sobota, 25 kwietnia 2015

Anielsko

Zaczęło się właśnie od Aniołów. Pamiętam swoje poranne podróże do szpitala z mlekiem dla Malutkiej..Pobudka o 4 rano, ściąganie mleka, szybkie śniadanie i do samochodu. Codzienne śpiewy ptaków wraz z budzącym się dniem towarzyszyły mi w drodze do Kingi. W radiu Chorały Gregoriańskie...tylko przy tym śpiewie mogłam funkcjonować..
Wszystko się wtedy zatrzymało, skamieniało jakby..docierało przez ogromną warstwę mgły.
Nie umiałam prawie oddychać.I wtedy usłyszałam o Aniołach.
Szukałam takiego malutkiego, żeby móc go włożyć do inkubatora Córeczki. Przysłała nam do Liliana wraz z krótkim listem..pisała, że jak będzie mi trudno, to żeby porozmawiać ze swoim Aniołem.
Odkurzyłam go w zakamarkach mojej duszy i od tego dnia szepczę do niego.
To naprawdę pomogło..
Zaczęłam uśmiechać się, wierzyć, że Kinga przeżyje, ze poradzimy sobie, ze będzie dobrze.

Minął rok...
Kinga choruje na zespół Westa. Jest maleńką Drobinką, ale czuję bardzo mocno, że tam w środku siedzi ogromna siła, która nieporadnie próbuje wydostać się na świat.
Dzień dobry...

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

domowo

Nie udało mi się pisać codziennie...Może i lepiej...Dziś z perspektywy 4 miesięcy inaczej to przeżywam.
Kindzieorek jest z nami w domu.
Trzy długie miesiące spędziła w szpitalu. Prawie cały czas na Intensywnej Terapii. Trzy miesiące walki z bezdechami, spadkami saturacji, retinopatią, anemią...
największy koszmar dla mnie to właśnie bezdechy.Kilka niekończących się chwil bez jednego drgnięcia malutkiego ciałka. Szaro-czarnej maleńkiej Istoty nie zapomnę do końca życia...A potem oddech...
Gdy pod koniec czerwca usłyszałam, że Malutka musi mieć zabieg laseroterapii ugięły mi się nogi...Boże, pomyślałam, ile jeszcze to dzieciątko musi przejść?
A zabieg wszystko zmienił...bo skończyły się bezdechy..
Miesiąc w domu przeleciał nie wiem sama kiedy. Starszy braciszek zsynchronizował się z siostrą i funkcjonują jak bliźnięta:) Zasypiają razem, budzą się, płaczą.Zmęczenie czasem dogina mnie do ziemi, ale każdego dnia zauważam dyskretne postępy Kingi...Zaczyna skupiać wzrok, dłużej czuwa, przygląda się, zaczyna trącać czarno-białe zabawki....
Powolutku do przodu....

środa, 16 kwietnia 2014

Kinga, dzień trzeci

to moja Calineczka..
Urodziła się trzy dni temu w 26 tygodniu ciąży. Ważyła 950g nawet nie kilo cukru...
Dziś waży 930g, ale walczy dzielnie. Je od pierwszego dnia, z każdym dniem coraz więcej. Dziś próbowali lekarze ją rozintubować. Kilka godzin i trzeba było zaintubować na nowo...Podobno tak jest, nawet kilka razy.A dla mnie stres, kolejne lęki.
Wieczorem zaniosłam Kingusi mleko, a położna zapytała czy chcę ją potrzymać. I trzymałam tą małą Calineczkę, mówiłam, prosiłam, żeby walczyła, nie poddawała się.

poniedziałek, 19 marca 2012

wyjaśnienie tytułu...

Dwie mnie....bo jestem zodiakalnym Bliźniakiem. A jeszcze bardziej dlatego, że od zawsze żyłam w świecie tym zewnętrznym, pozostając w kontakcie z głęboko ukrytym światem myśli, marzeń, ulotności. Pisanie było jedynym ciasnym korytarzem pozwalającym zobaczyć  tę kotłowaninę wewnątrz mnie.
Na początek wystarczy...Noc już przecież.
Obok śpi Paulinka, mój trzyletni skarb.Jutro znów pobudka o 5.00 i bieg do przedszkola, pracy..w świat.
Dobranoc zatem