sobota, 25 kwietnia 2015

Anielsko

Zaczęło się właśnie od Aniołów. Pamiętam swoje poranne podróże do szpitala z mlekiem dla Malutkiej..Pobudka o 4 rano, ściąganie mleka, szybkie śniadanie i do samochodu. Codzienne śpiewy ptaków wraz z budzącym się dniem towarzyszyły mi w drodze do Kingi. W radiu Chorały Gregoriańskie...tylko przy tym śpiewie mogłam funkcjonować..
Wszystko się wtedy zatrzymało, skamieniało jakby..docierało przez ogromną warstwę mgły.
Nie umiałam prawie oddychać.I wtedy usłyszałam o Aniołach.
Szukałam takiego malutkiego, żeby móc go włożyć do inkubatora Córeczki. Przysłała nam do Liliana wraz z krótkim listem..pisała, że jak będzie mi trudno, to żeby porozmawiać ze swoim Aniołem.
Odkurzyłam go w zakamarkach mojej duszy i od tego dnia szepczę do niego.
To naprawdę pomogło..
Zaczęłam uśmiechać się, wierzyć, że Kinga przeżyje, ze poradzimy sobie, ze będzie dobrze.

Minął rok...
Kinga choruje na zespół Westa. Jest maleńką Drobinką, ale czuję bardzo mocno, że tam w środku siedzi ogromna siła, która nieporadnie próbuje wydostać się na świat.
Dzień dobry...